Perełka w Rosji – jezioro Bursztynowe

Aquadiver w Rosji (i Skorpena)
Kolejny już wyjazd nad jezioro Bursztynowe koło Kaliningradu w Rosji zaplanowaliśmy na maj. Jednak paskudna wiosna skutecznie pokrzyżowała nasze plany. Biwakowanie przy niskiej temperaturze nie należy do najprzyjemniejszych, przełożyliśmy zatem nasz wyjazd na czerwiec. No i trafiliśmy z tym w przysłowiową dziesiątkę. Ekipie składającej się z 13 śmiałków płci męskiej (+ załoga Skorpenowa licząca o kilka osób więcej) dopisało szczęście w tak nieprzewidywalnym klimacie. Udało nam się zaliczyć pod namiotem afrykańskie upały i najgorętszy weekend w tym roku. Słońce nie dawało spać już o 7 rano, a jego późny zachód i wczesny wschód w ogóle nie sprzyjały nocnemu odpoczynkowi. Do tego hałaśliwe rosyjskie disco, płacz bobasa z namiotu obok, oraz gitara, ognisko i już o normalnym spaniu można było zapomnieć.

Zanim zmęczyła nas noc, w kość dała też sama podróż. O ile przekroczenie granicy poszło sprawnie to upał i ulewy były nieznośne. Jantarnyj przywitał nas już odpowiednią pogodą, a deszcze pojawiły się dopiero w drodze powrotnej tuż przed samym Kaliningradem. Powrót do kraju pomimo niewielkiej odległości (ok. 100 km do granicy w Bezledach) trwał niewyobrażalnie długo z powodu bardzo długiego korka, który skonsumował nam aż dwie dodatkowe godziny podróży.

Sam pobyt był fantastyczny. W sobotę rano, połamani niewygodami i krótkim snem wcinaliśmy pasztety oraz inne konserwy, które bywają raczej rzadkością na śniadaniowym stole w domu. Po posiłku i kawie! weszliśmy do wody. Już pierwsze spojrzenie pod powierzchnię dawało duże nadzieje na fajne nurkowanie, ale przejrzystość jaka była pod termokliną powaliła wszystkich. Oczywiście najbardziej zachwyceni byli Ci, którzy w dawnej kopalni bursztynu, zalanej wodą, moczyli się po raz pierwszy. Muszę przyznać, że nawet na mnie przejrzystość wody zrobiła wielkie wrażenie. Szczególnie że spędziłem ostatnio mnóstwo czasu w podolsztyńskich jeziorach, gdzie widoczność była po prostu kiepska… Tutaj, w zatopionym lesie śmiało przekroczyła 20 metrów!

Po nurkowaniu zafundowaliśmy sobie spacer nad morze i do sklepu. Z jeziora do brzegu morza czekał nas 15-minutowy marsz. Pokazałem chłopakom piękną okolicę i rosyjską roślinność ;). Byli nią zachwyceni. Na leżących ugorem polach świeciły fioletem łubiny (dawno nie widziane przeze mnie na polskich polach) i niestety… duże ilości paskudnej i parzącej rośliny zwanej barszczem Sosnowskiego. Ta roślina o białych, podobnych nieco do bzu kwiatach i wielkich rozłożystych liściach, miała w dobie ZSRR stanowić paszę dla bydła. Dzisiaj wiemy że prowadzi do poparzeń i nawet unikając bezpośredniego kontaktu potrafi to robić poprzez pyłki! Złe doświadczenia z tą rośliną miałem kilka lat temu na Litwie. W Polsce od lat prawie nie występuje bo jest po prostu tępiona, tutaj rośnie w ogromnych ilościach nawet przy samej drodze…

Po spacerze wciągnęliśmy biwakowy obiad, a po nim (i po kawie) wykonaliśmy kolejne nurkowanie.
Trzecie zanurzenie zrobiliśmy zaraz po zmroku, czyli po 23… Pierwsza nasza rosyjska noc z piątki na sobotę była najkrótszą w roku. Także nocne nurkowanie było bardzo późno – ja wyszedłem z wody grubo po 1 w nocy.
Na tym nurkowaniu dołączyli do nas czterej nurkowie wrakowi. Wojtek, Daniel, Krzychu i Irek mieli szczęście nurkować z Rosjanami na wraku. Nie chcę o tym na razie pisać więcej, ale jest światło w tunelu do tego aby otworzyć drzwi do tego typu nurkowań rosyjskiej części Bałtyku. Nadmienię tylko, iż cała czwórka była wielce zadowolona z nurkowań i ich organizacji.

Po nocnym nurkowaniu pomimo ogromnego zmęczenia zasiedliśmy przy ognisku. Jeśli tylko ktoś potrafił można było się napić, pośpiewać, pograć na gitarze, pogadać po rosyjsku… I tak z nieśmiertelnym przebojem: hej sokoły upłynął czas do kolejnego wschodu słońca… Pora była więc na odpoczynek. Jak się okazało był on jednak symboliczny, bo warunki uniemożliwiające spanie nastały już przed siódmą. Powtórzyliśmy w niedzielę rytuał z dnia poprzedniego, jednak część ekipy wybrała tym razem po prostu plażowanie.

Jezioro Bursztynowe i jego okolice to idealny pomysł na ciekawy i niepowtarzalny weekend. Odmienność tego miejsca to przede wszystkim niesamowita przejrzystość wody (oczywiście nie zawsze), zatopiony las, zaadoptowane do słodkiej wody urocze rybki zwane babkami, poza „zwykłymi” rakami, także raki amerykańskie (sygnałowe) – które są większe i mają pomarańczowy spód szczypiec, motor i inne fanty urozmaicające nurkowanie, piękna plaża nadmorska w Jantarnym, rosyjski chleb i wyśmienity kwas chlebowy. Tak naprawdę każdy mógłby znaleźć sobie coś ulubionego i wyjątkowego w tym miejscu… Biwakowy weekend w Jantarnym nie zapewnia komfortu i wygody, ale sprawia że każdy chce tam pojechać jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz…
Wszystkich zainteresowanych nurkowaniami w jez. Bursztynowym i nurkowaniami na wrakach w Rosji prosimy o kontakt.
Miłosz Dąbrowski